Temperament dziurawego nieba

Może poniekąd jest tak, że niektórzy z nas muszą przejść pewną "drogę". Jedni mogą pisać o szczęściu bez problemów i przygotowań, inni potrzebują wewnętrznych przemian, by to robić. Nie sugerujcie się, że po tym wpisie z mojej twórczości znikną te ciemne strony. O nie. Tak dobrze to nie będzie. Będziecie musieli dalej męczyć się z moimi schizami i wyobrażeniami, lękami, pytaniami o świat. Bo musi być jakaś równowaga w tym, co się robi. A wiersza nie zaczyna się pisać od postanowienia: dziś napiszę coś lekkiego. Wiersz jak rzeka musi mieć swoje ujście, jak z winorośl musi z czegoś wyrastać. A tym sekretnym miejscem jest serce i wyobraźnia pisarza. Co dzisiaj kryje moje i Twoje serce?

Choć na ogół jestem osobą pozytywną, pełną energii i poczucia humoru, to ktoś, kto mnie prywatnie nie zna, mógłby na podstawie moich książek wywnioskować coś zupełnie innego. Melancholik, smutas, który świat widzi w czarnych (lub ciemnoszarych) barwach. Ale tak nie jest. Zdarzają się w życiu dni gorsze, wiadomo. Jednak mam w sobie bardzo mocną afirmację życia i pragnienia bycia szczęśliwym i to właśnie te elementy na co dzień staram się najbardziej w sobie pobudzać. Co wobec tego sprawia, że sięgając po pisanie wygrzebuję te złe emocje? I czy jest to standardem, od którego nie ma wyjątków?

Emocje, dobre i złe, po prostu są w każdym z nas. I chyba dzięki pisaniu właśnie, dzięki temu, że umiem o nich opowiadać, nie zatruwają mojego życia od środka. Nie gryzą mnie, nie niszczą. Mam masę pięknych wspomnień, mam też w pamięci dużo miejsc, do których teoretycznie wolałbym nie wracać. Dlaczego tylko teoretycznie? Ponieważ zaakceptowałem swoją przeszłość, to zło, które spotkało mnie, gdy byłem młodszy. Nie miałem na to wpływu. Osiągnąłem jakiś istotny w tej dziedzinie poziom wybaczenia ludziom, samemu sobie. Tak. Bo sobie trzeba wybaczyć w pierwszej kolejności, jakkolwiek głupio to nie brzmi. 

Pisanie przywołuje tę bardziej refleksyjną, melancholijną część mojej natury. Choć w psychologii na ogół mówi się o czterech typach temperamentu (melancholikflegmatyksangwinik, choleryk) i łączy się je w pary na zasadzie sangwinik-choleryk, melancholik-flegmatyk), to już dawno zostało udowodnione, że jeden człowiek raczej jest zestawieniem tych typów w różnym stopniu niż tylko jednym z nich. Jeden lub dwa mogą być za to dominujące. U mnie łączy się to w jakąś dziwną dla oka mieszankę: gdy byłem dzieckiem, zdecydowanie uchodziłem za melancholika, zachowywałem się w ten sposób. To mi pozostało. Ale życie, ludzie, których spotkałem, przemyślenia, zmiany, którym się poddałem, sprawiły, że otworzyłem się również na drugą stronę mojej natury: na sangwinika. Zaznaczam jeszcze raz, że kiedyś nie przepadałem za towarzystwem i byłem osobą raczej wycofaną z grupy. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
przesilenie zimowe

natura nie powiedziała jeszcze ostatniego zdania
w kwestii pór roku. ach całe szczęście bieguny leżą
na biurku z miłości do planety ich nie ruszam. lubię rzeźbić
w stalowo-białej bryle w człowieku. melanż dodaje rysunkom
dojrzałości głębi emocjonalnej. pochowały się kolory
kredki żółte słoneczka czerwone biedronki wpadły za szafę.
parapet granitowy chłód zasysa z podwórka
i oddaje mojej duszy opis świata z każdym załamaniem i rysą.
nie wiem czy mi dobrze czy źle. popękane lustro też
może przecież zachwycać. 

przesilenie przyjedzie drugą klasą
nasili się wysili i odjedzie a ja zostanę –
by znów wziąć się za porządki w moim świecie
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Melancholik + sangwinik = wtf???


To połączenie jest dziwne, ale chyba pozwala mi normalnie funkcjonować w tym nienormalnym świecie. Bo z jednej strony jestem myślicielem, filozofem, poszukiwaczem, z drugiej zaś nauczyłem się po prostu bawić, dobrze czuć w towarzystwie innych ludzi i czerpać radość ze wspólnie spędzonego czasu, choćby podczas tańca na imprezie. Dla kogoś może to być normalne, nawet śmieszne, ja musiałem przejść spory kawałek drogi, by do tego miejsca dotrzeć. Na szczęście jestem młody i mam jeszcze wiele czasu, by nadrabiać zaległości z okresu licealnego. Teraz w pełni cieszę się życiem.

Moje niebo jest piękne. I jest również podziurawione, postrzępione, niebezpieczne, jak można zobaczyć, czytając wiersze. Nie tylko z Operacji niebo. Mam na myśli również teksty z Przyglądam się czy z Oczyszczeń. Może dlatego jest piękne, że nie bije po oczach ładnymi chmurkami i słoneczkiem. Jest pełne emocji. Dobrych i złych.

Gdy zaczynam pisać, włącza się mój niezawodny melancholik. I to teraz też już nie zawsze. Bo zdarza mi się napisać coś łagodnego, kojącego. Ba, udaje mi się nawet napisać coś o miłości. Do tej pory w mojej twórczej podróży ten temat był co najwyżej znikomy. Nie jestem typem depresyjnym (już nie!...), dlatego nie mam w sobie potrzeby pielęgnowania doła. A to, że świat nie tylko bywa, ale i jest pod wieloma względami okrutny? Że ludzie lubią okazywać negatywne emocje? Że sporo w nas samych dysfunkcji? No właśnie. Jako poeta właśnie takie emocje odbieram najsilniej, takie sytuacje stają się dla mnie powodem do sięgnięcia po narzędzie jakim jest wiersz. Czy słowo w ogólniejszym znaczeniu. 


Ale będzie również kolorowo


Może to ta wiosna, może kolory, ale coś uderzyło mi do głowy i zacząłem pisać również przyjaźniejsze rzeczy. Jasne i szczęśliwe.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ukojenie w malinowych dźwiękach wiatru
wiosną nawet prąd smakuje inaczej
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Może poniekąd jest tak, że niektórzy z nas muszą przejść pewną "drogę". Jedni mogą pisać o szczęściu bez problemów i przygotowań, inni potrzebują wewnętrznych przemian, by to robić. Nie sugerujcie się, że po tym wpisie z mojej twórczości znikną te ciemne strony. O nie. Tak dobrze to nie będzie. Jestem szczęśliwy, często odczuwam spełnienie i realizację, ale... będziecie musieli dalej męczyć się z moimi schizami i wyobrażeniami, lękami, pytaniami o świat. Bo musi być jakaś równowaga w tym, co się robi. A wiersza nie zaczyna się pisać od postanowienia: dziś napiszę coś lekkiego. Wiersz jak rzeka musi mieć swoje ujście, jak z winorośl musi z czegoś wyrastać. A tym sekretnym miejscem jest serce i wyobraźnia pisarza. Co dzisiaj kryje moje i Twoje serce?

Komentarze

  1. Lubię to miejsce. Serce(m) się nazywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten stan... podziurawienia. Czasem trzeba mieć podziurawione niebo, żeby oczyścić się i odnaleźć później na nim słońce i tęczę <3

      Usuń

Prześlij komentarz