Domknięcie. Duchowe głaski.


Przyszedł dla mnie odpowiedni czas, więc publikuję na blogu coś nowego. Nie, nie zapomniałem o tym miejscu. W myśl filozofii, która wiedzie mnie przez życie i którą staram się praktykować (choć to nie zawsze takie łatwe), wolę milczeć niż mówić tysiąc głupot w miejscu publicznym. A Internet takim miejscem jest, więc wybaczcie czas ciszy. Nie znaczy to, że nie miałem nic do powiedzenia, lecz raczej, że nie chciałem odgrzewać tego, co dla mnie oczywiste. Zawsze stawiam sobie nowe poprzeczki i nie lubię pisać o czymś, co dla mnie stało się już jasne, często obawiam się, że komuś przy okazji wyda się to nudne i powtarzalne. Nie lubię powtarzalności. I nie lubię ludzi bić po głowie swoimi objawieniami.

Wróciłem z wakacji, krótkich, ale intensywnych i bogatych w emocje, lasy, góry, zieloność świata, którą tak kocham i światłem w duszy. Kilka ujęć w tym poście, więcej znajdziecie na moim Instagramie https://www.instagram.com/marcinkurcbuch.pisarz/ i Facebooku facebook.com/marcinkurcbuch

Wybaczcie, słowami nie umiem opisać, co przeżyłem podczas tego wyjazdu, lecz uwierzcie mi: co w tym czasie wziąłem dla swojej duszy, to już jest moje. 

Po powrocie postanowiłem odpocząć, bo już jutro czeka mnie powrót do pracy (którą, swoją drogą, lubię, więc nie narzekam). W planach miałem kilka podstawowych punktów i trzeba je było wykonać, żeby poczuć się spokojnie, tzn. sprzątanie, rozpakowanie się po podróży, wypranie ciuchów, zrobienie zakupów... wiecie, te wszystkie przyziemne sprawy, o których w mediach się milczy, bo nie są zbyt ekscytujące. 

Już miałem siadać, żeby odpocząć przy grze komputerowej, kiedy poczułem silną potrzebę posprzątania miejsc w mieszkaniu, które może nie są jakieś rażąco zaniedbane, ale przydałoby im się odświeżenie. I otworzyłem się na to wyzwanie z radością, bo zrozumiałem, że nic mi nie da takiego relaksu we własnej przestrzeni domowej jak "domknięcie" kilku małych, ale jakże ważnych, elementów. Że to będzie zrobienie czegoś dla siebie.


Chcę przez to powiedzieć, że porządkowanie własnego świata, jakkolwiek duchowo to nie brzmi, czasem trzeba w danym momencie zacząć od wyciszenia, od relaksu przy świecy, książce, filmie czy grze, a czasem od uporządkowania rzeczy materialnych. I w tym momencie, który jest kluczowy, może okazać się to największą frajdą dla Twojego ducha. Dziś przeżyłem tę sytuację w sposób szczególny - może dlatego, że wciąż wirują we mnie obrazy i myśli sprzed kilku dni, może przyzywa mnie przepiękna harmonia gór i dolin, żyjąca w swoim, niezaprzeczalnym, tempie?

Jak u Was wygląda kwestia sprzątania? Lubicie czy się zmuszacie? Powiem Wam, że ja tak pół na pół, ale staram się zawsze szukać tego momentu, gdy najbardziej mi się "chce", a nie tego, gdy najbardziej "muszę" - bo skoro odpowiadam za swoje życie, to czemu nie mogę sprawić, by było jak najbardziej przyjemnością, a jak najmniej obowiązkiem? 

Komentarze