telefony są czarne
telefony są czarne
słuchawki
lekko popieprzone
ironią
zawartych w milczeniu przekazów.
wiesz jak zżera mnie ta cisza
brak słów
burczy w żołądku
ciężka
przerwa między
myślami
zawiesza się nad każdym
niewypowiedzeniem.
nie ma wolności
po zarejestrowaniu numeru na kartę
u dowolnego najlepszego operatora. chcą
cię
kupić
za tysiąc
złotych
do wszystkich sieci.
pięćdziesiąt gigabajtów
ważą
słowa
połykane
w bólu
***
przesilenie zimowe
natura nie powiedziała jeszcze ostatniego
zdania
w kwestii pór roku. ach całe szczęście
bieguny leżą
na biurku z miłości do planety ich nie
ruszam. lubię rzeźbić
w stalowo-białej bryle w człowieku.
melanż dodaje rysunkom
dojrzałości głębi
emocjonalnej. pochowały się kolory
kredki żółte słoneczka czerwone
biedronki wpadły za szafę.
parapet granitowy chłód zasysa z
podwórka
i oddaje mojej duszy opis świata z
każdym załamaniem i rysą.
nie wiem czy mi dobrze czy
źle. popękane lustro też
może przecież zachwycać.
przesilenie przyjedzie drugą klasą
nasili się wysili i odjedzie a ja
zostanę –
by znów
wziąć się za porządki w moim świecie
***
erotyk do skał
rozbierz mnie
gorąca skało
poddaj erozji
kamień po kamieniu
żleb po żlebie w piersi
aż do rdzawego serca
z wodospadem życia
chcę się kochać
ponad grafitowym lasem
ostatnich szczytów
w krzyku górskiego wiatru
Słowenia, Logarska Dolina
***
erotyk do skał
rozbierz mnie
gorąca skało
poddaj erozji
kamień po kamieniu
żleb po żlebie w piersi
aż do rdzawego serca
z wodospadem życia
chcę się kochać
ponad grafitowym lasem
ostatnich szczytów
w krzyku górskiego wiatru
Słowenia, Logarska Dolina
***
kiedy się uśmiechasz
kiedy się uśmiechasz
słońce zaokrągla
się we mnie
kiedy się uśmiecham
drzewo w tobie szybciej kwitnie
podziel się uśmiechem
obdziel miasto wieś przystanek biuro
niech autobus też nie jeździ głodny
***
operacja niebo
zerwij dach
niech zapachnie górą
to jedyna nadzieja
dla stłoczonych zmysłów
dla problemów bez rozwiązań
dla problemów bez rozwiązań
zerwij ze mnie dach
chmury mogą być strychem
a komety dachówkami
to dopiero początek
kosmosu wielkiej budowli
którą zamierzam wznieść
przebiję atmosferę
stratuję stratosferę
czubkiem marzeń wyjrzę
poza słońce
zerwij ze mnie dach
by gwiazdy mogły
swobodnie
wpadać
***
obrazek wakacyjny z Dusznik-Zdroju
w tych uliczkach odciętych od rzeczywistości
turyści toną w dostatku zachwycie i pięknie
zupełnie zapominając że życie nie jest bajką
i że gdzieś są mury tego dworu i ramy tego świata
a za nimi ludzie w podupadających kamieniczkach
że gdzieś pod kościołem siada żebrak
na okres wakacyjny władze miasta dają mu urlop
by nie straszył przyjezdnych którzy zabłądzą
przed chałupą siada poczciwa starowinka
w prostocie życia jaką wyniosła z domu
obiera ziemniaki niestrudzona problemami
w pocie czoła pracuje i ma chwile łez i radości
ta kobieta nie jest elementem krajobrazu
nie jest też kolejnym punktem zwiedzania
a jednak każdy kto tu przyjeżdża
mimowolnie ją obserwuje i sobie myśli
jak sielskie mogłoby być życie w małym mieście
***
na szlaku ludzi
mniej lub bardziej pierwotnych
wzbudzam kolejne wspomnienia
pamięci zbiorowej
z pokorą oglądam w wodzie
własne oblicze
stoję nad przepaścią pokoleń
widzę pracę twardych rąk
i mięsistych serc
dbały o nastanie kolejnego dnia
między kolumnami czasu
serca już nie biją
dłonie nie zginają się ochoczo
zimne krople wciąż wystukują
rytm życia w podziemnych kaplicach
Słowenia, Szkocjańskie jamy
***
postojna
sto dwadzieścia metrów
pod ziemią czas zawiesił
wypłukane niebo
pamięta erę
wspólnej mowy człowieczej
bardzo cierpliwe
wciąż żywe
gotowe zapamiętać dzień
gdy ludzie będą opuszczać planetę
***
dylematy moralne na miarę XXI w.
no to mieć czy nie mieć
tego konta na fejsie
oto jest pytanie
co zrobią moi znajomi
gdy dowiedzą się
że oglądam telewizję śniadaniową
co będzie gdy się wyda
że na moich wieczorach autorskich
wiersze czytam z playbacku
na ile gwiazdek mnie ocenią
i przez ile sezonów ta moja gwiazda
będzie jasno świecić
jak często aktualizować
wiadomości o sobie
pod adresem wu-wu-wu
czy muszę akceptować ciasteczka
i dawać im wgląd
do całej mojej kuchni
wybrać fajerfoksa
eksplorera
czy też chroma
zaprawdę
wiele ma współczesny człowiek
dylematów
***
jeśli kiedyś się stanę
(wiersz bardzo niebezpieczny)
jeśli kiedyś się stanę balonem
nadmuchanym i napompowanym
poetów i prozaików cudem
przekłujcie mnie dobitnie
przypominając czasy
w których tylko skromność
czyniła mnie pełnym
jeśli kiedyś się stanę światłem
wszystkich balów rauszów poetyckich
wyrwijcie wtyczkę z kontaktu
bym sobie przypomniał
czym jest spacer w mroku
spadanie ze schodów
i ponowna wspinaczka
jeśli kiedyś się stanę cycusiem
do którego tulić się będą pochlebcy
przypomnijcie mi że miałem ich
w największej pogardzie
i że siebie też powinienem mieć
w największej pogardzie
i że nigdy nie gardziłem ludźmi
ale ich wyniosłością
Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa, zapraszam do aktualności oraz do zapoznania się z całymi tomikami ;) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń