Każdy ma swoje siedem grzechów - o powieści Kai Kowalewskiej

Jest to powieść, w której odnajdzie się każdy - bo każdy błądzi i ma na koncie swoje mniejsze i większe przewinienia. Grzechy. Głuche jak głuchy telefon. Takie, które powodują zerwanie połączenia między nadawcą a odbiorcą, oprawcą a ofiarą. Bo w teorii grzechu, jak i w teorii komunikacji, jest osoba wysyłająca komunikat (lub zachowanie), jest i odbiorca. Role się zmieniają. I słowa, grzechy, rany zaczynają krążyć. Odbijamy je sobie jak piłeczki pingpongowe. Strzelamy nimi, rzucamy jak kamieniami. A czasem rykoszetem trafiamy w kogoś, kto wobec nas nie zawinił, ale jest najbliżej.

O formie powieści słów kilka


Forma spójna z treścią


Jeśli siedem grzechów - to siedem rozdziałów podporządkowanych. Dlaczego głuchych? Wiele można snuć interpretacji na ten temat, ale moja główna refleksja po przeczytaniu powieści jest taka, że każdy sobie żyje, rozbija się o swoje i o cudze grzechy, głuche właśnie w tym sensie, że są wypadkową różnych zdarzeń, niekoniecznie planowanych. Zagmatwanych ludzkich opowieści i zranień. Ktoś pragnie miłości, bo nie zaznał jej w domu, więc będzie pragnął jej tak mocno aż zacznie zakrawać to o grzech. O nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. O zazdrość. Ktoś ma kompleks bycia gorszym (być może również wyniesiony z domu), więc z łatwością będzie oceniać innych. Nietrudno więc tutaj o grzech pychy. 

Narracja wymienna pierwszoosobowa


Udanym zabiegiem, dynamizującym treść utworu, zdecydowanie jest wymienna narracja pierwszoosobowa. Świat przedstawiony w powieści poznajemy dzięki dwóm głównym bohaterkom: Sarze i Kasandrze. Czy któraś z nich jest protagonistką, a któraś antagonistką? Ciężko to określić. Za to zarówno jedna, jak i druga mają na swoim koncie masę przeżyć, zranień, których kaliber decyduje o poszczególnych zachowaniach. 

Inwersja w narracji - zabawy słowem


Wymienna narracja ma jeszcze jeden plus. Pozwala na ukazanie tych samych wydarzeń z perspektywy dwóch osób. Sytuacje w powieści mają określoną datę i godzinę. Prowadzi to również do interesujących zabiegów językowych, których w całej twórczości Kowalewskiej jest naprawdę wiele. 

(Kasandra)

Poza poplamioną koszulką wszystko jest ze mną ok. Chociaż... Jest jeszcze coś. Poplamiona dusza.

(Sara)

Poplamiłam policzki rumieńcem.

(s. 42)

Wyliczanki i zabawy dziecięce


Dla mnie pełnią bardzo ciekawą rolę w powieści - zapowiadają nadejście kolejnych wydarzeń. I są elementem czarnego humoru - bowiem w sposób infantylny (zamierzony) zwiastują rzeczy na przemian dobre i złe. Prowadzą do nieuchronnego finału, są jakby głosami z zaświatów, głosami w głowie, które wieszczą, przeczuwają. I może dlatego, że są dziecinne, wywołują więcej przerażenia. Bo boimy się tego, co z jednej strony mogłoby zostać określone infantylnym, a z drugiej strony kryje w sobie niespotykany ładunek mroku i zła - przykładem niech będą chociażby lalki (w ujęciu horroru jako symbol czegoś niewinnego i zarazem drapieżnego).

Moja bardzo wielka wina. Zgrzeszyłam myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Mamusia zgrzeszyła myślą i wodą, jej bardzo wielka wina, i uczynkiem - wrzącym uczynkiem, który gotuje się we mnie do dzisiaj. Wodą wrzącą, wodą płodową, myślą, uczynkiem i zaniedbaniem. I tak to wałkowałam w sobie, aż porobiły się na moich łokciach strupy, bo drapanie z nerwów miałam we krwi.

Chodź do mamy szybko, szybko
jesteś mamy małą rybką.

Umyjemy nosek, nóżki,
niech zobaczą to kaczuszki.
Umyjemy mały brzuszek,
tylko nie bój się kaczuszek.

Z pozoru bezsensowna wyliczanka staje się koszmarem przeżywanym przez bohaterkę. Nabiera nowego, niespotykanego sensu, gdy słyszymy ją w rytmie pracy mózgu Kasandry.

(ss. 99 - 100)


Język - największe bogactwo


Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej cesze powieści, zauważalnej chociażby na podstawie samych cytatów tu prezentowanych, estetyce słowa. Kaja Kowalewska pisze emocjonująco, dba o piękny język. A piękny język to taki, w którym zarówno kwiaty i wojny, miłość i kurwa mieszają się ze sobą. W sposób wiarygodny i poetycki. To brak tabu, gdy tego braku potrzeba, to również piękne liryczne wyznania uczuć, które zabarwiają karty powieści na kolor miłości.

Akapitów siedem na temat treści


Mikrokosmos lub teatr życia


Czytelnik wrzucony zostaje w mały kosmos albo teatr, w którym wyznaczeni są bohaterowie i dochodzi między nimi do interakcji, małych przestępstw, jakich w zwykłym życiu wiele. Ta powieść jednak koncentruje się na konkretnej historii i odbieram ją właśnie jako taki mikrokosmos pośród innych mikrokosmosów. Ludzi i historii, których pełno.

Kasandra i Sara


W Siedmiu grzechach głuchych bohaterki mierzą się ze swoją przeszłością - bardziej bądź mniej udolnie. Jest Kasandra, która wkroczyła w dorosłe życie, ale tak naprawdę wciąż ma wiele z dziecka, rozdrapuje rany z przeszłości. Nieustannie żyje rozerwana chęcią zaznania życia człowieka dorosłego, miłości, seksu, pożądania, imprez ze znajomymi, złości, zakochania, nienawiści. Ale tego wszystkiego nie może - bo nad jej myślami czuwa matka. Matka, która już dawno odeszła, ale nie z głowy dziewczyny. Matka (a tak naprawdę Mamusia, bo dziewczyna nie może poradzić sobie z nazewnictwem kata, którego nadal kocha), która nie tylko na duszy, ale również na ciele wywarła duże piętno. Matka budząca wiele emocji. Litość, miłość, agresję. Młoda Kasandra nie jest sobie w stanie z tym poradzić, ponieważ ktoś kiedyś nauczył ją jedynej prawdziwej hierarchii - rodzic - dziecko, nawet jeśli dziecko powinno w określonym wieku mieć prawo do decydowania o samym sobie. Kasandra tego nie wie i wciąż wymierza sobie emocjonalne kary za swoje złe zachowanie. Za rzeczy, których mama, mamusia by nie pochwaliła. Kasandrę poznajemy, gdy decyduje się zamieszkać w pokoju, który oferuje jej obca dziewczyna - Sara. Kolejna historia, może nieco mniej poraniona, ale również z własnym bagażem doświadczeń lub podobnie doświadczona, jednak z większą stabilnością w emocjach, dziewczyna umiejąca korzystać z życia. 

Ślady sukienki i krwi


Jest też postać tajemnicza. Postać widmo. Adelina w czerwonej sukience. Wspomnienie przyjaciółki z przeszłości, przyjaciółki, która poszła złą drogą i zginęła. Adelina to zjawa, która prowadzi Kasandrę przez całą powieść, choć pojawia się dosłownie kilka razy. Warto zadać sobie pytanie - czy pojawia się naprawdę? Czy mamy do czynienia z duchem kobiety?


Miłości urojone


Momentami Siedem... przypomina debiutancką powieść Kai Kowalewskiej, Play listy, czyli nie wszystkie fobie są o miłości. Momentami nieznacznymi i nie jest to zarzut. To raczej oko puszczone przez Autorkę do czytelnika. Są sms-y, na które nigdy nie przychodzi odpowiedź. Tak, jakby odpowiedzi nie miało być. Są przekonania, urojenia z miłości. Jest bohaterka, która zawłaszcza sobie prawo do kochania mężczyzny, mimo że dawno prawo takie mieć przestała bądź nigdy go nie miała. Ale to, jak w tytule, wszystko składowa ludzkich - jej i innych - grzechów. Które mogą prowadzić do paranoi.


Pomocna dłoń


Jest też Alicja Anabella. Odwrotność Kasandry. Skontrastowana z Adeliną. Kobieta ustabilizowana emocjonalnie, chcąca wyciągnąć do młodej dziewczyny pomocną dłoń. Kobieta, która również nosi czerwoną sukienkę.


Nie dla każdego ten Raj


Nie można nie wspomnieć choć kilkoma słowami o Adamie. Młodym mężczyźnie, który rzekomo szuka swojej Ewy. Adam pochodzi z raju. Z raju Kasandry, tego miejsca, którego nigdy nie zaznała. To właśnie z jego powodu dziewczyna zaczyna myśleć o sobie inaczej, odkrywa w sobie kobietę i chce o siebie dbać. To postać niezwykle barwna i powodująca wiele zamieszania w powieści. W utworze odnajdziemy również innych bohaterów, ale analizę ich osobowości warto zostawić pod rozwagę czytelnikowi, ponieważ recenzja ma tylko charakter subiektywnej wypowiedzi, nie zaś opracowania treści.

Każdy ma swoje siedem - podsumowanie


Siedem grzechów głuchych pokazuje, że są ludzie, których jasno i wyraźnie możemy określać jako złych, bo nie znamy pobudek ich działania. Tak samo z dobrymi.

- Przepraszam. Nie można przekreślić człowieka, tylko dlatego że leży na podłodze i wzdycha, że wypił za dużo wódki czy mleka, że ma sukienkę z lumpeksu czy szatę od najlepszego projektanta mody. Nie można skreślać ludzi, bo mają długie włosy albo o kilka kilogramów za dużo. Nie można dłubać w ich oczach do łez. Tak mi teraz źle...
- Dokładnie. Ale każdy popełnia błędy. Wpada w błędy, w błędne koła, w przypadki. Zamyka się na drugiego człowieka. Każdemu może podwinąć się noga albo ręka. (...) Ja też nie jestem bez winy, nie byłam jak fair play. Szydziłam z Kasandry. A przecież... Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy w nią rzuci kamieniem.

(s. 79)


Każdy ma swoje złe godziny, miejsca, które źle wybrał, ludzi, których rozkochał w sobie i takich, którzy poszarpali mu serce. Każdy ma złe wspomnienia i zło na rękach. Każdy ma swoje siedem grzechów.

(s. 62)

Stawia wyraźną granicę między dobrem i złem - bohaterowie, jakkolwiek grzeszni, ustawieni są po stronie dobrej, natomiast ich grzechy - po złej. Ta historia to porządne studium psychologiczne postępowania ludzkiego. Lekcja tego, że nie należy oceniać Kasandry po imieniu, książki po okładce, człowieka po grzechach. Że każdemu należy się druga szansa.

Na koniec, zupełnie od siebie, mogę tylko dodać, że książka jest warta grzechu przeczytania i grzechem byłoby głuche przejście obok niej. Sieć powiązań, psychologicznych zagadnień i emocji ukrytych w postaciach - to trzeba przeżyć na własnej skórze, to trzeba poczuć i analizować samemu. Z całego serca polecam.

Komentarze