Wrażliwość, nihilizm, atematyczność? - o roli poezji moim skromnym piórem słów kilka

Trudno wmówić poezji określoną rolę. Zwłaszcza w dzisiejszym, wielowątkowym i wielowyznaniowym świecie. Każdy bowiem wyznaje taką prawdę i taką poezję, jaka najbardziej podchodzi mu do serca. Z jednej strony mamy świadomość nurtów stricte abstrakcyjnych, dadaistycznych, lingwistycznych, takich, w których nie temat wiersza jest jego najważniejszym punktem ciężkości, z drugiej zaś - utwory liryczne, pisane jednak również z duchem współczesnej myśli, otwierające czytelnika na wielość - interpretacji, poglądów, przekonań, doznań. Poezja nie jest narzędziem do wyznawania prawd jako takich, nie jest narzędziem ideologicznym. Sztuka nie jest - BYĆ NIE POWINNA - narzędziem ideologii. Nie ma niczego na siłę uczyć ani nikomu tłumaczyć, jak powinien żyć. Bo to nie jest szkoła, a artyści rzadko bywali (bywają?) mędrcami, doskonałymi istotami, prowadzącymi nienaganne życie. Ale w tym wszystkim jednak mam wrażenie, że do ludzi (w tym do mnie!) najbardziej docierają utwory, które mają określony temat bądź określone przesłanie, nawet jeśli ujęte w abstrakcyjny sposób. Szukam wierszy, tekstów, obrazów, filmów, które o czymś do mnie mówią. W moim, nieco idealistycznym, świecie poezja jest narzędziem duszy. Co to nazbyt romantyczne określenie dla mnie znaczy? Tyle, że przez spisane czy odczytane słowa wyrażam stany emocjonalne, moje radości, obawy, nadzieje, lęki. Sięgam do granic szczęścia i granic smutku. Staram się też niejako te granice poszerzać, sprawiać, by z każdym kolejnym tekstem ramy były coraz dalej wysunięte na zewnątrz. 

Czego nie lubię? Gdy poezja mówi o błahych sprawach w sposób banalny. O błahych sprawach należy, moim zdaniem, pisać w sposób nieodkryty, świeży, wyjątkowy. Bo nic nie jest tak błahe, by nie było warto o tym mówić. Często te banalne prawdy najtrudniej jest wcielić w życie. Nie lubię powtarzalności, ale doceniam proste stwierdzenia, przekonania, jeśli są podane w dobrze skonstruowanym wierszu, w którym nie brak pomysłowości i dobrze skrojonych słów. 

Zaś nie wierzę w atematyczność, bezcelowość. Nie jestem nihilistą, któremu wszystko jedno, bo i tak nic nie ma znaczenia. Poezja, jako wspomniane już przeze mnie "narzędzie duszy", ma prawo - obowiązków nie ma! - opowiadać o świecie, o jego problemach, bolączkach. Zwracać uwagę na jakieś chore miejsca, zwłaszcza wtedy, gdy społeczeństwo już dawno zapomniało, że trawi je choroba. Dochodzę więc do wniosku, że ma prawo dotykać ludzkiego sumienia. A tej sfery duszy można dotknąć tylko wtedy, gdy coś pisane jest szczerze, z otwartą raną, a nie dlatego, że taki aktualnie jest prąd i moda na dane tematy. Ja, wprost to ujmując, pierdolę wszystkie mody i zagrania. Już na samym początku mojej literackiej drogi powiedziałem sobie i światu, że będę pisał to, na co mam ochotę i jak mam ochotę. Oczywiście nie każdy musi mnie uwielbiać - zdaję sobie sprawę. Jednak nie byłbym artystą, gdybym chciał się przypodobać i robił coś głównie dla ludzkiego poklasku. Tak pracuje rzemieślnik. 


Może nie trafię do tych najważniejszych, nie będą mnie czytać na salonach dwudziestego pierwszego wieku, w przerwie między kolejnymi odcinkami oglądanych na HBO seriali, jednak mam przekonanie, by coś robić. Jeśli chcę powiedzieć Ci o ranie w mojej duszy, jeśli chcę się podzielić uwagą, jeśli mam potrzebę wykrzyczenia szczęścia, podniecenia lub wkurwienia (i używam do tego środków artystycznych) - to właśnie wtedy, według mnie, uprawiam poezję. Tendencje mogą być inne - i niech sobie będą. Zaczynałem pisać tak, jak mnie serce prowadziło, dziś wciąż postępuję identycznie. Zmienia się poetyka, sposób mówienia, może moje teksty są na wyższym (oby!!!) literacko, językowo poziomie. Moja prawda i moje wartości - to się nie zmieni, dopóki serce podpowiada mi określony sposób życia.

Powtórzę. Nie jestem nihilistą. Mam wartości i nie zawaham się ich przekazywać, gdy zauważę taką potrzebę. Nie bójcie się, nie zarzucę Was swoimi "prawdami", nie zajmują one całej przestrzeni poetyckiej, po której się poruszam. Przywołam Stachurę:


I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi.

Może właśnie uprawiam jedną z najważniejszych miłości mojego życia i wolę wobec niej postępować jak głupi, niźli silić się na mądrość mędrca i krytyka? Lubię ten cytat za taką właśnie bezkompromisową postawę. Dla wielu ludzi poezja to jednak zawarte w niej emocje i przesłanie. Coś, z czym mogą się identyfikować. Przesłanie - to słowo od razu otwiera w głowie cykl wierszy Herberta. Przesłanie Pana Cogito. Do dziś mam ciarki, gdy je czytam. Mimo że podmiot liryczny nie jest wyraźnie skorelowany z autorem tekstu (a przynajmniej nie wynika to z formy) - przekazywał jakieś wartości, mówił o czymś dla człowieka istotnym. Jak się okazuje istotnym nie tylko w drugiej połowie XX wieku. Postęp technologiczny nie sprawił, że tekst stał się nieużyteczny czy nieaktualny. Choć podmiot wiersza wydaje się być wyzuty z uczuć i prawd, bo przeszedł przez piekło, wciąż ma kręgosłup moralny i świadomość własnych słabości. 

Czy Herbert napisałby Przesłanie Pana Cogito, gdyby nie było ono, choć po części, jego przesłaniem? Z czym tu się sprzeczać? Przecież wiersz nie brzmi jak żart czy udana próba kreacji per se.

A moim zdaniem lepiej, gdy odbiorcy mają możliwość identyfikacji z czymś, co ich porusza niż gdyby mieli być zdani na pasmo znaków niejasnych i pozbawionych przekazu oraz sensu. Tak właśnie widzę rolę poezji - a przynajmniej mojej poezji - bo wciąż pamiętam, że każdy ma prawo do własnej opinii i jak najbardziej to szanuję. Może właśnie dlatego, w świecie indywidualistów, trudno odnaleźć jeden nurt, jedną rolę lub nawet kilka ról. Niech każdy ustali rolę dla swojej poezji - może to jest wyjście? Sztukę tworzy się z samego siebie i wnętrza pełnego obserwacji świata. Niech się komuś nie wydaje, że tym artykułem chcę udowodnić swoją, jedną i jedyną właściwą rację. W sztuce nie ma czegoś takiego jak racja. Każdy ma prawo pisać o tym, co uważa i jak uważa - również o niczym i dla nikogo lub dla wszystkich. Proszę więc tylko o jedno: niech więc inni szanują moje, może staroświeckie dla niektórych, zdanie.

Marcin Kurcbuch

Komentarze