Od kilku dni już chodziło za mną napisanie tego tekstu. Wiem, że to z jednej strony banalne - podsumowywać swój rok. Każdy dzisiaj tak robi - każdy w Internecie. Blogerzy, instagramowi coachowie, celebryci i tak dalej. Nie stawiajcie mnie jednak od razu na przegranej pozycji i nie myślcie: "Boże, kolejny, który będzie opowiadał, jaki świetny rok przeżył". O tym też będzie, to prawda, ale nie tylko. Moim pragnieniem i prezentem dla Was na te Święta jest to, byście kończąc czytać ten artykuł, poczuli się silniejsi i odważniejsi w swoich decyzjach.



Jakoś w tym czasie wydarzyła się rzecz, której nigdy więcej nie chcę doświadczyć - niejasności internetowe dotyczące pisarstwa i moich książek sprawiły, że złamała się cudowna więź łącząca mnie z Kają Kowalewską i jej menadżer, Agnieszką. Napisaliśmy sobie wiele gorzkich słów. Spirala emocji zakręcała się coraz bardziej. Było mi ciężko, bo miałem wrażenie, że ktoś mnie ostro wmanipulował w całą akcję, a ja nie miałem tarczy ani broni, by w godny sposób walczyć. Nie ukrywam, z początku byłem wkurzony na dziewczyny - i nie będzie z pewnością tajemnicą, że one na mnie również. Ale minęło trochę czasu, najpierw przyszedł żal, potem próba zapomnienia. Więź się rozerwała i przestaliśmy do siebie pisać. A jednak gdzieś tam w głowie i sercu wciąż krążyły mi te dwie ważne dla mnie osoby. Mimo bólu, podniosłem się i ruszyłem dalej w swoją podróż.

Nawiązałem współpracę z Moniką Magdą Krajewską, założycielką i redaktorką bloga Poezja na każdy dzień - poezjanakazdydzien.blogspot.com
W wyniku tej znajomości dane mi było w kwietniu cieszyć się odwiedzinami w Krakowie, gdzie podczas wieczoru poświęconego antologii autorów zrzeszonych wokół bloga miałem przywilej zaprezentować swoje utwory z najnowszego tomu wierszy - z Nasilenia wiosennego. Podczas tego wspaniałego wyjazdu (w towarzystwie uzdolnionej poetki, Joasi Wicherkiewicz) poznałem kilkoro naprawdę interesujących i serdecznych ludzi - Joasię Rzodkiewicz, Leszka Lisieckiego, Renatę Marię Jędrysę, Beatę Annę Symołon, Marka Cichonia - ludzi o szerokich sercach i horyzontach. Kilka dni wcześniej, 16.04.2018 r., odbyła się łódzka premiera tomiku Nasilenie wiosenne, a zorganizował ją Dariusz Staniszewski i zespół H'ernest - wszystko to w ramach cyklu H'ernest lubi poniedziałki. Ze swoją fantastyczną muzyką towarzyszył nam zespół Agnellus.


Słodko, prawda? No to teraz pora na kolejne małe jeb!, żeby nikt nie pomyślał, że 2018 był dla mnie pasmem niekończących się sukcesów. W połowie czerwca właściciel mieszkania oznajmił mi, że muszę się wyprowadzić ze względu na sytuację rodzinną. Przyjąłem tę wiadomość z wielkim żalem, bo nigdy nie sądziłem, że moje pierwsze mieszkanie czy nawet pierwszy wynajęty pokój, będzie miejscem tak pełnym światła i szczęśliwym dla mnie. Zaczął się okres poszukiwania pokoju na wynajem - niestety wiedziałem, że na wynajęcie całego mieszkania mnie nie stać. Już wtedy podjąłem próby znalezienia czegoś wraz z kumplem, Grzegorzem, ale w tamtym czasie nic z tego nie wyszło. Trafiłem na pokój, który znajdował się w całkiem dogodnej lokalizacji, niebrzydkiej okolicy, a jego cena nie była znów tak kosmiczna - choć i tak droższa niż w tym mieszkaniu, z którego się właśnie wyprowadzałem.
Pokój mi się spodobał i szybko przyzwyczaiłem się do jego energii i światła. Mimo znaczących wad (okna od strony bardzo głośnej ulicy, która nawet w nocy nie milknie - Wojska Polskiego a Palki), uczyłem się we wszystkim, co od losu dostaję, doszukiwać się jasnych stron i po prostu cieszyć się życiem. Tak właśnie hasztagowałem Wam dość często na Facebooku - #lubięswojeżycie. Bo to była prawda, z każdym dniem stawała się coraz bardziej.

Pod koniec lipca/ w sierpniu napisałem również do Kai list, w którym postanowiłem wyjaśnić wszystkie nieporozumienia, które głupio się między nas wkradły, a nie miały nic wspólnego z prawdą. Wyznać jej, że wciąż jest dla mnie moją siostrą, bo łączą nas więzy duchowe, więzy poezji i miłości do piękna i pięknych słów. To było niezwykle oczyszczające doświadczenie, bo przez cały ten czas, gdy milczeliśmy, wiedziałem, że Kaja i Aga są mi przychylne. Tęskniłem za nimi. Za wspólnymi zwierzeniami. To piękne rozwiązanie tego nieco zagmatwanego wątku - jak w książce. Żadne zdarzenie nie może zostać bez odpowiedniego zakończenia, echa we wszechświecie bohaterów powieści. W życiu identycznie.
Końcówka sierpnia i początek września upłynęły mi pod znakiem spotkań autorskich. Odwiedziłem Radom i ponownie Kraków, gdzie zostałem cudownie przyjęty przez artystów i odbiorców. Restauracja Pod Katarynką na długie chwile zapisała się w moim sercu wielkimi i znaczącymi literami. Do dziś z radością wspominam ten czas.
I właśnie wtedy podjęliśmy z Grzegorzem decyzję, że fajnie byłoby ponownie spróbować znaleźć coś razem - jemu również potrzebna była odmiana i wyprowadzka. Obejrzeliśmy kilka mieszkań, w zasadzie żadne nie spełniało do końca naszych wymagań - albo za małe, albo meble z PRL-u, albo do pracy dla jednego z nas za daleko - niby mówi się, że nie da się wszystkim dogodzić, a jednak szukaliśmy. I właśnie wtedy pomyślałem o mojej przyjaciółce, która wspomniała dawniej, że ma mieszkanie na wynajem. Tym razem wszystko poszło jak z płatka - i niebawem umówiliśmy się na oglądanie lokum, a następnie podpisanie umowy. Kończąc tę moją podróż przeprowadzkową, historię kartonową, chcę Was poinformować, że niniejszy artykuł piszę już z tego docelowego miejsca, w którym mieszkamy od trzech miesięcy. I wiele tej decyzji zawdzięczamy.

I jeszcze mega ważne zdarzenie. Przeze te wszystkie wyprowadzki, wprowadzki i inne zawracania dupy kompletnie przestało mi się chcieć dokończyć Nić. Z pomocą po raz kolejny przyszedł Maciej, który porządnie mnie zmotywował (czytaj nakopał mi do dupy i zagroził mi sądem i prokuraturą jak nie skończę tej pieprzonej książki). Efekt? W dziewięć dni napisałem ostatnie 120 stron. Z motorkiem w dupie, bo jak inaczej wyjaśnić przyspieszenie z 10 stron na dzień do 23 dziennie? :P Powieść ukończyłem 4.10.2018, zaś 23.12.2018 zakończyłem jej pierwszą, autorską redakcję. A teraz czekam na pierwsze uwagi ze strony Macieja, który wziął tekst w swoje ręce.
Jeszcze jedną osobą, która niezwykle wspierała mnie przy powstawaniu powieści, była Karolina Krakowiak, znana wielu jako Lotta Czyta. Bo Lotta to fajna dziewczyna, która czyta :D
No i nie sposób nie wspomnieć o ciepłym, serdecznym człowieku, który wspierał mnie w trudnych sytuacjach, pomógł w moich bojach z przeprowadzkami i przewózkami, czyli Mariuszu. Cieszę się, że ta relacja wciąż trwa i odnajduję w niej moc sympatii.
Poza tym znalazłem pracę (pomijając jeden falstart...), w której czuję się naprawdę dobrze, a to ze względu na ludzi i atmosferę, którą tworzą. To też sukces. Zwłaszcza po wojnach z Urzędem Pracy i ZUS-em, o których już mi się nie chciało opowiadać 😂😂😂
Jeszcze jedną osobą, która niezwykle wspierała mnie przy powstawaniu powieści, była Karolina Krakowiak, znana wielu jako Lotta Czyta. Bo Lotta to fajna dziewczyna, która czyta :D
No i nie sposób nie wspomnieć o ciepłym, serdecznym człowieku, który wspierał mnie w trudnych sytuacjach, pomógł w moich bojach z przeprowadzkami i przewózkami, czyli Mariuszu. Cieszę się, że ta relacja wciąż trwa i odnajduję w niej moc sympatii.
Poza tym znalazłem pracę (pomijając jeden falstart...), w której czuję się naprawdę dobrze, a to ze względu na ludzi i atmosferę, którą tworzą. To też sukces. Zwłaszcza po wojnach z Urzędem Pracy i ZUS-em, o których już mi się nie chciało opowiadać 😂😂😂

Dziękuję Wam, że dotrwaliście ze mną do końca tego tekstu - i tego roku! 💓 Cudownie jest mieć Czytelników, którym zależy na moich działaniach. Mnie zaś zależy na Was i dlatego właśnie opisuję te wszystkie wydarzenia. Mam nadzieję, że te historie (które i tak są ogromnym skrótem wszystkich chwil dobrych i złych - ale wartych zapamiętania) pomogą Wam z większą siłą wkroczyć w nowy rok. Nowy rok nigdy nie kojarzył mi się z niczym szczególnym - ot, kolejny kalendarz i nowe obrazki na ścianie. Ale tym razem będzie inaczej. Czuję to w kościach i w sercu. Bo mam jakieś inne życie. Swoje życie. Inne podejście i zmienione myślenie. Dziękuję wszystkim tym, którzy razem ze mną współtworzyli tak piękny i wspaniały czas, te dwanaście miesięcy. Rok to mało i wiele - jak widzicie, ogrom rzeczy (zarówno fizycznie jak i psychicznie) może się na tej przestrzeni dokonać.
Potraficie! I ja Wam to mówię.