Kasia Kowalska i ja (oraz ekhmm... "Nasienie wiosenne"
ale i tak szacunek za poprawne przeczytanie nazwiska, z którym większość ma problem
) podczas fantastycznego koncertu w Łodzi. Moim wielkim marzeniem było móc podzielić się moimi światami i wrażliwością z artystką, którą tak bardzo uwielbiam od 11 roku życia. Zaczęło się od płyty "Antidotum", później moja znajomość dyskografii Kasi Kowalskiej rozciągała się na kolejne albumy (pamiętam mój zachwyt nad Gemini i Koncertem inaczej).


Pamiątka na całe życie!!!