Wróciłem z wakacji, krótkich, ale intensywnych i bogatych w emocje, lasy, góry, zieloność świata, którą tak kocham i światłem w duszy. Kilka ujęć w tym poście, więcej znajdziecie na moim Instagramie https://www.instagram.com/marcinkurcbuch.pisarz/ i Facebooku facebook.com/marcinkurcbuch
Wybaczcie, słowami nie umiem opisać, co przeżyłem podczas tego wyjazdu, lecz uwierzcie mi: co w tym czasie wziąłem dla swojej duszy, to już jest moje. 
Po powrocie postanowiłem odpocząć, bo już jutro czeka mnie powrót do pracy (którą, swoją drogą, lubię, więc nie narzekam). W planach miałem kilka podstawowych punktów i trzeba je było wykonać, żeby poczuć się spokojnie, tzn. sprzątanie, rozpakowanie się po podróży, wypranie ciuchów, zrobienie zakupów... wiecie, te wszystkie przyziemne sprawy, o których w mediach się milczy, bo nie są zbyt ekscytujące. 
Już miałem siadać, żeby odpocząć przy grze komputerowej, kiedy poczułem silną potrzebę posprzątania miejsc w mieszkaniu, które może nie są jakieś rażąco zaniedbane, ale przydałoby im się odświeżenie. I otworzyłem się na to wyzwanie z radością, bo zrozumiałem, że nic mi nie da takiego relaksu we własnej przestrzeni domowej jak "domknięcie" kilku małych, ale jakże ważnych, elementów. Że to będzie zrobienie czegoś dla siebie.
Chcę przez to powiedzieć, że porządkowanie własnego świata, jakkolwiek duchowo to nie brzmi, czasem trzeba w danym momencie zacząć od wyciszenia, od relaksu przy świecy, książce, filmie czy grze, a czasem od uporządkowania rzeczy materialnych. I w tym momencie, który jest kluczowy, może okazać się to największą frajdą dla Twojego ducha. Dziś przeżyłem tę sytuację w sposób szczególny - może dlatego, że wciąż wirują we mnie obrazy i myśli sprzed kilku dni, może przyzywa mnie przepiękna harmonia gór i dolin, żyjąca w swoim, niezaprzeczalnym, tempie?

Komentarze
Prześlij komentarz