Poezja jest niemodna...

Zdanie, które obiegło chyba wszystkie portale poetyckie, wykrzyczane zostało wszędzie, gdzie się tylko da i gdzie ludzie nie wierzą w moc poezji... bo najłatwiej, moim zdaniem, wykorzystać fragment wypowiedzi i uczynić z niego ideologię - zresztą, czy nie było tak od zawsze? Ideologia rodzi się z potrzeby wyjaśnienia rzeczywistości i z wyrwania czyichś słów. Dla swoich celów.

Poezja jest niemodna, modne są grube powieści kryminalne, biografie tyranów, amerykańskie filmy i brytyjskie seriale telewizyjne. Polityka jest modna. Moda jest modna.
fragment przemówienia A. Zagajewskiego podczas odbioru nagrody księżniczki Asturii.

Tak, poezja jest niemodna. Bo jest innym sposobem patrzenia na rzeczywistość. Ale chciałbym zabrać głos w sprawie, która wydaje mi się ważniejsza w tym całym przemówieniu niż fakt, że "poezja jest niemodna".
Z poetą, Adamem Zagajewskim, się w pełni zgadzam. W kontekście całego przemówienia. Sam jestem twórcą, współczesnym poetą. 
W dzisiejszym świecie wszyscy chcą mówić tylko o zbiorowości i o polityce, i jest to z pewnością ważne. Ale przecież istnieje też pojedyncza dusza ze swoimi troskami, ze swoją radością, ze swoimi rytuałami, ze swoją nadzieją, wiarą, z olśnieniem, którego czasem doznajemy. Rozprawiamy o klasach i warstwach społecznych, lecz na co dzień żyjemy nie w kolektywie, tylko w samotności. Nie wiemy, co zrobić z chwilą epifanii, nie potrafimy jej utrwalić.
Panie Adamie, może to nieco staroświeckie i z lekka patetyczne, ale śpieszę donieść, że nie jest dokładnie tak, jak to się w świecie literackim przedstawia. Są układy. Układziki. Przecież Pan wie. Coś jest "modne" w środowisku literatów, ponieważ ktoś zażyczył sobie, by było. W pierwszej kolejności na topie będą kwestie polityczne, kolektywizm, może w jakimś stopniu kwestia żydowska. Wiem, że tymi słowami narażę się świętej pierdolencji, ale nie obchodzi mnie to w tym momencie, bo liczy się autentyzm. Bo nasz kraj, i piszę to z żalem, a nie z pogardą, musi przeżywać historię, musi przeżywać cierpienia. I to się promuje. Czy więc jest coś dziwnego w tym, że ludzie gardzą takim wizerunkiem poezji? Z całym szacunkiem, ale do mnie on również nie przemawia.
A przecież właśnie o to Panu chodziło. Że dusza. Że człowiek. Bogaty z powodu kosmosu, który w sobie nosi. I poezja osamotnienia, sfejsbuczenia i zagrożeń wynikających z masowej kultury, również istnieje. A poza tym... poezja miłosna. I każdej innej strefy, której dotyka dzisiaj człowiek.
Jestem szczęśliwy, bo znam twórców, którzy piszą o duszy. O człowieku. Brzydzą się polityką, pracują nad warsztatem, ale przede wszystkim stają się dzięki swojej pracy wrażliwsi. Tak, wiem, że wymieniam, że wymieniam swoich przyjaciół po piórze, ale oni naprawdę trafiają do mnie, nie ma w tym grama wazeliny.

Ja, Marcin Kurcbuch, piszę o duszy. Pojedynczej. O przeżyciach ważnych dla czytelnika, który tak samo wstaje i może mieć lepszy lub gorszy nastrój.  Którego życie układa się lub nie układa. O zmianach piszę, które zachodzą na świecie, ale w kontekście jednostki. Obaw, niepokojów, nadziei.  
Kaja Kowalewska tak pisze. Tak pisze, że ludzie kupują jej książki, bo łakną poezji, potrzebują lekarstwa. A poeci mają to lekarstwo. Choć poezja jest niemodna.
Dariusz Staniszewski, który opowiada o rzeczach z pozoru błahych. Pięknych szczegółach codzienności. O dziadku do orzechów i babci do drylowania wiśni. Który bada język i przewierca rzeczywistość jednostki na wylot. I to się ludziom podoba.
Monika Milczarek - ona również zna ludzką duszę, wyczuwa drgania, potrafi wyszarpać ze mnie emocje, gdy czytam.
Daria Dziedzic - jej do kolektywizmu, do warstw społecznych tak daleko jak Andom do Himalajów. 

Znając różne środowiska poetyckie w całym kraju, można wymieniać nazwiska poetów, którzy piszą o tym, co dla nich jest istotne, co przeżywają. I dzięki temu są autentyczni. 

Wysokie i niskie warstwy poetyckie

Prawdopodobnie nigdy Pan nie słyszał o tychże poetach, poetkach, o nas. Prawdopodobnie dlatego, że nie wpisujemy się w trend, który, jak Pan słusznie zauważył, obecnie panuje. Również u tych, którzy uprawiać chcą poezję. Elitarną. A im bardziej ona jest elitarna, tym mniej czytelna dla zwykłego odbiorcy. Moim zdaniem powinno się pisać tak, by sprawić przyjemność temu, kto będzie to odcyfrowywał.

Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat pasjonowała mnie poezja krytyczna wobec systemu totalitarnego, jaki panował w moim kraju. Wtedy, w okresie burzy i naporu, powstały przyjaźnie i sojusze które trwają do dzisiaj. Ale prawie wszyscy poeci, których wówczas połączył sprzeciw wobec niesprawiedliwości przeszli długą drogę, odkryli też i inne kontynenty artystyczne.
I była to zdecydowanie ważna walka, nikt nie zaprzecza. Ale jak Pan słusznie zauważył artyści odkryli kolejne miejsca, kolejne pola do wypowiedzi. Nie zastali się w marazmie polityczno-społecznym.
Wisława Szymborska, ktoś głęboko uczciwy, w drugiej połowie lat 50. pisała wiersze w rozpaczy spowodowanej tym, że jako bardzo młoda osoba zdradziła prawdę poezji i sprzymierzyła się z ponurym systemem politycznym.
Pytanie, komu, czemu dziękować, że Wisława Szymborska wróciła na drogę, która dla autora jest najważniejsza. Na drogę prawdziwą. Tyle się mówi o autentyczności. Dobrze, że pokazała swoją uczciwość. I dała tym samym kolejnym generacjom poetów odwagę i nadzieję - że mówienie o codzienności, zaklinanie jej w wiersz i zamykanie w szczerości ma głęboki sens.
Takie jest moje, młodego poety w 2017 roku, zdanie na temat poezji. Nie zmienię go, bo musiałbym zmienić osobowość. I chyba zapadłbym wtedy na jakąś chorobę. Może wyszło nieco podniośle. No cóż. Jakoś takie emocje we mnie wzbudziła ta Pańska wypowiedź. Będziemy pisać. To żadna deklaracja. Po prostu taką drogą idziemy, bo jest dla nas naturalna. I brnąć do przodu, wgłąb siebie i człowieka.


Komentarze